10 czerwca, 2017

JAK ODUCZYĆ SIĘ WYCISKANIA, WYDUSZANIA I ROZDRAPYWANIA ZMIAN? | 6 PORAD


Te nawyki zdecydowanie nie są dobre. Tym bardziej jeśli nie dochodzi do sporadycznej ingerencji i zaczyna się problem z trądzikiem neuropatycznym. Na sam początek może od razu oduczenie się będzie ciężkie, bo nawet mnie się jeszcze nie udało tego opanować, ale można chociaż próbować je ograniczyć.

Czy Was też nigdy nie motywowało do zaprzestania drapania gdy ktoś mówił, że później zostaną Wam przebarwienia czy blizny, ale i tak wolałyście ten satysfakcjonujący kilkusekundowy moment kiedy coś wyłazi ze skóry? Ja też. Jednak oczywiście jak się później okazywało ta życzliwa osoba miała rację. Jeszcze do tego wszystkiego skóra po takiej akcji babrze się i goi zdecydowanie dłużej.

Dlatego postanowiłam z tym skończyć i podzielić się z Wami sposobami, które pomagają mi przed zbędną wędrówką po twarzy w poszukiwaniu przygód.

Najpierw warto wspomnieć o tym czego ewentualnie można się pozbyć. Są to te nieapetyczne ropne pryszcze, których nawet podkładem nie da się zakryć. Jednak trzeba robić to prawidłowo!

Jak pozbyć się ropnych zmian prawidłowo?
Potrzebna będzie nowa igła kupiona w aptece (dobra jesteśmy tylko ludźmi, raczej rzadko kto ma sterylnie zapakowane igły w domu, ale niech będzie chociaż wygotowana i zdezynfekowana), wacik/gazik i coś do dezynfekcji skóry (może to być alkohol albo preparat specjalistyczny np: octenisept). 

Myjemy ręce! Delikatnie nakłuwamy zmianę, na opuszki palców nakładamy waciki i lekko ściskamy skórę tak, aby cała treść ropna wyszła na zewnątrz. Jeśli nie pozbędziemy się wszystkiego w niedługim czasie można się spodziewać nawrotu wyprysku. Po wszystkim dezynfekujemy skórę.


6 PORAD JAK ODUCZYĆ SIĘ MALTRETOWANIA SKÓRY


1. Lustra
Przy wyciskaniu towarzyszą nam zawsze. Najczęściej te powiększające. Błąd! Nikt nigdy nie będzie Was oglądał z takiego bliska! Nawet przy wizycie u dermatologa Wasza skóra nie jest oglądana w takim powiększeniu. Dlatego powinno się zaprzestać z takich lusterek w ogóle korzystać! Weźcie zwykłe lusterko przy którym się malujecie. Wyciągnijcie dłoń, kciuk przystawcie do nosa, a palcem serdecznym dotknijcie lusterka. Dalekość Waszego odbicia jest teraz na naturalnej odległości przy rozmowie z człowiekiem. Przyjrzyjcie się teraz skórze. Jest w ogóle co wyciskać? Chyba nie jest tak źle ;-)


2. Paznokcie
Najczęściej wkłuwamy się paznokciami przez co pozostają nam przebarwienia, a w późniejszym czasie mogą pojawić się nieestetyczne blizny, których już bardzo ciężko się pozbyć! Sposobem na to może być maksymalne spiłowanie paznokci, które uniemożliwi nam przerywanie ciągłości naskórka.


3. Makijaż
Nawet jeśli nie wychodzisz z domu. Z jednej strony trąbi się w kółko o tym, żeby dawać skórze odpocząć od makijażu, a ja Wam teraz proponuję robić go nawet w wolny dzień? Tak! Dzięki temu, że skóra będzie wyglądać nieskazitelnie - nie będzie powodu w doszukiwaniu się jakiś zmian, które można byłoby wydusić czy rozdrapać. Z tym, że polecam makijaż mineralny. Nie dość, że nie szkodzi, to jeszcze może pomóc.


4. Maseczki
Jakiekolwiek! W tym punkcie pełna dowolność! Najważniejsze, żeby nie robiły krzywdy, a czy to będzie nawilżająca maska kremowa czy oczyszczająca glinkowa już zależy od Was. Dzięki temu przez kilkanaście minut nie będziecie nawet w stanie nic wycisnąć, bo maseczka na to nie pozwoli. Wszystkie zmiany ukryją się pod warstwą produktu, a przecież bez sensu pod tym grzebać czy zmyć po 2 minutach.


5. Preparaty punktowe
Kiedy zmyłyście makijaż i nałożyłyście już dwie maseczki wtedy na ratunek przychodzą preparaty punktowe. Dobrze byłoby gdyby nie były przezroczyste. Nakładając produkt punktowo od razu ukrywamy jego zaognione oblicze i wizualnie twarz robi nam się "czystsza". Możecie użyć pasty cynkowej, tormeniolu, maści ichtiolowej czy z zawartością nadtlenku benzoilu (benzacne, beveroxyl) lub siarki (cepan).



6. Znajdź sobie zajęcie
Najlepiej takie, w którym zajęte będą dłonie. Malowanie paznokci, pisanie, uczenie się robienia nowej fryzury, pedicure czy sprzątanie. Co tylko przyjdzie Wam do głowy! Najważniejsze, żeby nie mieć czasu na przyssanie się do lustra ;-)



Jeśli jednak wędrówka po twarzy już się zdarzyła to zdezynfekuj i umyj buzię. Nałóż tonik, a na zmaltretowane miejsca pukntowo preparat wysuszający i obiecaj, że na następny raz się powstrzymasz ;-) 


Jak Wy radzicie sobie z tym problemem? 

03 czerwca, 2017

DENKO KOSMETYCZNE

Znowu! Co to się porobiło? Jak normalnie uzbieranie całej torby zużytych produktów zajmuje mi dobre 3 - 4 miesiące tak teraz wystarczył tylko jeden. No nic, nie będę rozgrzebywać ani tworzyć teorii dlaczego akurat w maju udało mi się wyzerować taką ilość kosmetyków. Lepiej od razu przejdę do rzeczy.



Balea, żel pod prysznic abenteuer lust - jak już wspominałam kupuję je z sentymentu i dla zapachu. Z tego byłam zadowolona, był lekko owocowo - kwaśny. Przyjemny :)

TBS, żel pod prysznic kokosowy - wygrałam go kiedyś w konkursie i przekazałam siostrze jako, że za kokosem przepada. Końcówkę zużyłam jednak ja, bo już irytowało mnie, że stoi tyle czasu. Konsystencja bardzo kremowa, po umyciu miałam wrażenie, że nawet lekko nawilżał. Zapach niestety nie zachęcał. Niby kokos, ale z mydłem.

Babydream, oliwka dla mam - uwielbiałam ją używać do ciała! Na lekko wilgotne wcierałam odrobinę, a po chwili odsączałam nadmiar wody ręcznikiem, dzięki czemu oliwka była na skórze, a nie na ręczniku. Dodatkowo była nawilżona, ale nie lepiąca. Zdecydowanie polubiłam się z tą metodą. Do włosów się nie sprawdziła, puch i w sumie nic więcej


Eco Lab, szampon do włosów z awokado - jeden z lepszych jakie używałam. Wydajny, w dobrej cenie, ładnie pachnący, włosy wytrzymywały na nim koło 2 dni, dobrze radził sobie ze zmywaniem olejów. Włosy były miękkie, błyszczące, ale czasami lekko spuszone. Na pewno wypróbuję inne warianty tej marki.

Isana, effektiv-kur oil - niestety u mnie się nie sprawdziła, za każdym razem obwiniałam o totalny puch szampon powyżej, a okazało się, że winna była ta maska. Włosy co prawda łatwiej się rozczesywały i były miękkie, ale spuszonych i strączkujących się włosów nie potrafię wybaczyć. Kolejny raz przekonałam się o tym, że olej arganowy moim włosom nie służy. Dobrze, że kosztowała mnie jedynie 4,2 bo złapałam ją jeszcze na promce, bez kosztuje piątkę.

RBA, balsam na brzozowym propolisie - chyba najlepsza wersja, włosy lepiej się rozczesywały, były bardziej miękkie i nawet nie aż tak spuszone jak po kwiatowym, którego nie cierpię! Jednak jakoś specjalnie mnie nie zachwycił. Powrotów nie będzie


Green Pharmacy, płyn micelarny rumiankowy - bardziej lubię go niż wersję z owsem. Póki co zmywał mi każdy makijaż. No może z matowymi pomadkami były kłopoty, ale ogólnie je lepiej zmywać czymś tłustym. Nie szczypie w oczy, twarzy też krzywdy nie robi. Duża butla, mała cena. Teraz chciałabym spróbować czegoś innego, bo już zaczyna mi się nudzić, ale i tak pewnie wrócę do niego za jakiś czas

Mincer pharma, krem pod oczy i w okolice ust - bardzo wydajny! Fajna konsystencja, taka dosyć lekka. Dobrze współgrał z makijażem i poprawnie nawilżał. Myślę, że większość osób będzie z niego zadowolona. 

Fitomed, krem pod oczy - opisałam go w poście dotyczącym pielęgnacji wokół oczu

Lirene, żel do mycia twarzy -  chyba najbardziej wydajny żel jaki w życiu miałam! Raczej przeciętny, nie miałam dużej przyjemności z jego użytkowania. Powrotów nie przewiduję

RBA, krem do twarzy 35-40 - nie macie pojęcia jak się cieszę, że ten krem udało mi się wreszcie skończyć. Pozostawiał na skórze jakąś dziwną warstwę, to się nawet nie lepiło. Bardziej odczuwałam to jakby powłokę lekko woskową. Generalnie obrzydlistwo. Jeszcze dzięki temu przy regularnym stosowaniu pogorszył stan mojej cery, który już i tak jest kiepski

Sylveco, żel do twarzy tymiankowy - tyle nad nim zachwytów i chyba to w moim odczuciu podniosło mu poprzeczkę dosyć wysoko. Koniec końców mam o nim pozytywne zdanie, ale nie na tyle żeby od razu rzucić się na niego w sklepie. Twarz była oczyszczona, ale nie ściągnięta. Żel był wydajny i stosunkowo tani, z dobrym składem.

Olej rycynowy - zużyłam do olejku do OCM i pomadek do ust


Wibo, bibułki matujące - planuję zrobić artykuł z przeglądem drogeryjnych bibułek matujących, czy ktoś byłby chętny do jego przeczytania? Z tych jestem zadowolona. 2 wystarczą, żeby odtłuścić całą twarz. Przy mojej tłustej skórze takie bibułki zdecydowanie służą. Na promocji można się na nie skusić, ale w regularnej cenie nie wychodzą już tak korzystnie


Manhattan, soft matt lip cream nr 31s i 53m - moje pierwsze matowe pomadki. Nie są to te typowe zastygające formuły. Dlatego poszły w odstawkę. Nie używałam ich też ze względu na kolory, które podchodzą pod łososiowy pomarańcz (31s) i ceglasty koral (53m). Teraz nie czuję się w takich odcieniach dobrze. Dodatkowo optycznie zęby przy nich wydają się bardziej żółte. Z uwagi na to, że tak leżały, leżały i przeleżały już u mnie dobre 3 lata! Nie zużyłam ich, ale odkąd postanowiłam je wyrzucić, to nie przypomniałam sobie przy makijażu o nich ani razu, co oznacza tylko to, że na pewno bym ich już nie użyła


Essence, get big lashes maskara - taniutka, czasami można dostać ją za szóstkę. Niestety po około 3 miesiącach zaczyna się powoli osypywać i grudkować chociaż tuszu jest jeszcze sporo to przy takim efekcie już nawet nie mam go ochoty używać. Dopóki jednak się nie "zepsuje" to efekt jest bardzo zadowalający. Lekko wydłużone i podkręcone, ale przede wszystkim pogrubione rzęsy! Trzyma się do zmycia, a wówczas wtedy nie ma z nim większych kłopotów. To już moje drugie opakowanie i pewnie nie ostatnie ;)


Lovely, false lashes maskara - im starszy tym lepszy. Przy pierwszej aplikacji musiałam się porządnie namachać, żeby uzyskać jakikolwiek satysfakcjonujący efekt. Przy drugiej warstwie już zaczynało być niebezpiecznie. Grudki i trzy rzęsy na krzyż. Jednak po 2 tygodniach jedna warstwa dawała faktycznie efekt "false lashes". Po dwóch miesiącach zaczyna się osypywać, ale to i tak dobry wynik jak na tusze wibo.


Pierre Rene, kajal - próbowałam nakładać bezpośrednio z opakowania, próbowałam pędzlem. Rozcierać cieniem, rozcierać samym pędzlem i nie wiem. Nie podoba mi się efekt jaki daje ten kosmetyk. W dodatku jak pomadki przeleżał jakieś 3 lata, więc bez większych wyrzutów sumienia ląduje w koszu


Jak Wam idzie zużywanie? :)

22 maja, 2017

PARÓWKI ZIOŁOWE - KOSMETYCZNE

Parówka kosmetyczna to jeden z najstarszych zabiegów na twarz. Pewnie większość naszych prababć czy babć już je stosowało. I w sumie nic dziwnego, bo to bardzo prosty, a zarazem tani sposób na pielęgnację skóry. Pod wpływem pary wodnej dochodzi do rozpulchnienia naskórka i rozszerzenia porów. W tym czasie opary ziół mogą pomóc skórę oczyścić czy też nawilżyć.


Przeciwwskazana jest dla osób posiadających cerę naczyniową i wrażliwą ze skłonnością do alergii (akurat to pwsk jest połowiczne, bo można wykorzystać samą parę wodną. W salonie kosmetologicznym jest wykorzystywany podobny zabieg, z użyciem wapozonu. Do domu możemy też kupić specjalne sauny do twarzy, albo po prostu nadstawić buzię nad garnek z wodą), a także przy złej tolerancji ciepła. Również nie powinno się stosować parówek przy zaburzeniach czucia oraz przy ogólnym osłabieniu organizmu.

Dla wszystkich osób, które nie mają z tym problemu sauny ziołowe powinny się sprawdzić. Dużą zaletą jest to, że każdy rodzaj cery na niej skorzysta. Sucha będzie bardziej nawilżona, tłusta zostanie oczyszczona z nadmiaru łoju, a trądzikowa dzięki parze wodnej zostanie odkażona, a opary ziołowe pomogą załagodzić stany zapalne. Podczas parówki ciepło działa na mikrokrążenie w skórze, więc cera nabiera też zdrowego kolorytu.


Wykonanie jest banalnie proste. Wystarczy wrzucić wybraną mieszankę ziołową do miski czy garnka. Można wykorzystać zioła świeże, ale też ususzone.

Polecane zioła dla poszczególnych typów cer: 
sucha: rumianek, nagietek, lipa, róża, kozieradka, melisa, lawenda, prawoślaz, podbiał, bez czarny 
normalna: dowolne z powyższej i poniższej grupy 
tłusta: bratek, pokrzywa, tymianek, szałwia, skrzyp, mięta, rozmaryn, oczar wirginijski, zielona herbata


Dodatkowo można użyć olejków eterycznych, kawałków owoców czy płatków kwiatów. Wtedy efekt w zależności od użytych surowców będzie mocniejszy i bardziej przyjemny.

Następnie przygotowaną mieszankę zalać przegotowaną wodą (ok. pół litra). Odczekać 5 minut, aż zioła się zaparzą po czym nastawić buzię nad parą (z zamkniętymi ustami – oddychamy przez nos, i zamkniętymi oczami). W zależności od typu cery jaki posiadacie czas oraz częstotliwość będzie zróżnicowana:
sucha 3-5 min/tydzień
mieszana 5-7 min/tydzień
tłusta 10 min/1-2x w tygodniu (dodatkowo można nakryć głowę ręcznikiem - jak przy inhalacjach)



Później osuszyć twarz ręcznikiem jednorazowym i opłukać letnią wodą. Następnie przetrzeć/spryskać zimnym tonikiem lub hydrolatem


Teraz skóra jest idealnie przygotowana na dalszą pielęgnację jak peeling i maseczkę (w przypadku glinek do zwilżania można użyć naparu z parówki). Przy rozpulchnionej skórze i otwartych porach oczyszczanie czy przenikanie substancji aktywnych jest ułatwione. Odradzam jednak oczyszczanie manualne (palcami czy łyżeczką Unny, obojętnie). Chociaż niedoskonałości łatwiej się pozbyć to można szybko z tym wyciskaniem przesadzić i narobić sobie blizn.

[nagietek, lipa i rumianek]

Stosujecie parówki ziołowe? Jaka jest Wasza ulubiona mieszanka? :-)

04 maja, 2017

POWIĘKSZAJĄCY BALSAM DO UST | DIY

Już od jakiegoś czasu duża część kobiecego społeczeństwa choruje na zrobione usta. Nie od dziś wiadomo, że pełne usta wyglądają po prostu dobrze. Jednak nie każda z nas na taki zabieg się zdecyduje, ze względu na zasoby finansowe, strach przed igłami czy wątpliwości, że zabieg pójdzie źle. Jest to jak najbardziej zrozumiałe! Dlatego dla takich osób świetnie powinny sprawdzić się wszystkie drogeryjne i bardziej ekskluzywne produkty powiększające doraźnie. 


Jeśli chcecie kompletnie pojechać po kosztach, a dodatkowo lubicie robić kosmetyki samodzielnie, to zapraszam do dalszego czytania :-)

Czas przygotowania: 15 minut

Działanie i właściwości: nawilżające, nabłyszczające, łagodzące, powiększające usta (dzięki zawartości olejku miętowego, który drażni receptory przez co nieświadomie układamy usta w inny sposób i wówczas wydają się optycznie większe)

 

Skład: olej z awokado (persea gratissima oil), wosk pszczeli biały (cera alba), olej rycynowy (oleum ricini), eteryczny olejek miętowy (mentha arvensis leaf oil)


Sposób przygotowania:
10 ml oleju z awokado, 1 ml oleju rycynowego i 6 ml wosku pszczelego podgrzewamy w kąpieli wodnej aż do rozpuszczenia wszystkich pastylek wosku. Odczekujemy ok 5 minut aż wszystko się ostudzi, po tym czasie dodajemy od 4 do 8 kropel eterycznego olejku miętowego. Dokładnie mieszamy i przelewamy do wcześniej zdezynfekowanych pojemniczków. Gotowe!



24 kwietnia, 2017

DENKO KOSMETYCZNE


Musująca babeczka do kąpieli, czekoladowa DIY
zużyłam do kąpieli stóp, bo jakoś nie miałam weny, żeby zużyć ją do kąpieli :D Fajnie zmiękczyła skórę i nawilżyła stopy

Adidas fresh, antyperspirant
świetny świeży zapach, ochrona na +. Przy moim poceniu daje radę! W użyciu kolejne opakowanie, polecam

Balea meeres-rauschen, żel pod prysznic
jak zwykle zapach zachwyca, utrzymuje się chwilkę na skórze i w całej łazience. Wydajny i tani. Innych właściwości pielęgnacyjnych niż oczyszczanie ten żel nie ma, ale i tak kupię jak będę mieć okazję.

RBA rokitnikowy, krem do rąk
skład okej, cena również, gorzej z zapachem. Można się przyzwyczaić, ale do najprzyjemniejszych nie należy. Ja wyczuwam nutkę bezdomnego z PKP połączoną z jakąś dziwną słodyczą. Z pewnością do siebie nie wrócimy :D


Cztery pory roku, przyspieszacz wysychania lakieru
bardzo lubię ten produkt, rzeczywiście po 2 minutach lakier jest już suchy. Dodatkowo zawiera olej z migdałów dlatego skórki po użyciu są mięciutkie i nawilżone na czym cały manicure zyskuje, bo po prostu wygląda to estetyczniej. Na promce w rossmannie dorwiecie za ok 5 zł, a wystarcza na wieki.

Mincer pharma, antiallergic krem cc
mam mieszane uczucia co do tego kremu. Ciężko go nałożyć, bo bardzo szybko matowieje, co jest poniekąd plusem, bo właśnie tego wykończenia w podkładach szukam. Kolejnym plusem jest to, że kolor rzeczywiście się dopasowuje. Krycie oceniam jako średnie, niestety dosyć mocno się ciastkuje i szybko wyświeca. Dodatkowo jest szalenie wydajny, ale jednak nie kupię go, bo końcowy efekt mnie na tyle nie zadowala.

Editt cosmetics, ziołowy zmywacz z kwiatkiem 
tani dlatego kupowany, radzi sobie z wszystkimi lakierami. Pewnie jeszcze się spotkamy.

Maybelline, the colossal volum express, tusz do rzęs
muszę zacząć od tego, że już na starcie mają u mnie plus za zwykłą szczoteczkę. Rozdziela, pogrubia, wydłuża, nie sypie się, dobrze zmywa, ale nie rozmazuje. Jeden z lepszych tuszy jaki używałam.


Alverde, volumen szampon do włosów
pamiętam jak bardzo chciałam go przetestować. Okazało się, że nie było warto aż tak się na niego napalać. Dosyć przeciętny, ale krzywdy mi nie zrobił. Zwiększenia objętości nie zauważyłam, wolę Alterrę.

RBA, papryczkowe serum na porost włosów
super skład, aż byłam w szoku, że za dwie dyszki można mieć tak fajny kosmetyk. Niestety nie zauważyłam, żeby włosy szybciej rosły czy mniej wypadały. Mimo wszystko lubiłam je stosować. Używałam też jako mgiełkę pod olej. Może kiedyś wrócę.

Batiste, wiśniowy suchy szampon
najlepsze suche szampony jakich używałam. Niesłychanie wydajne, mnie taka butla starcza na ok 8 miesięcy. Jak dobrze pójdzie to można dostać nawet za dyszkę. Dobrze odświeża włosy, ładnie pachnie i nie powoduje podrażnień. 

ZSK, olej z nasion bawełny
zużyłam do włosów, do kul do kąpieli i kilka razy do twarzy. Na włosach sprawdził się o dziwo bardzo dobrze. Fajnie je wygładził i nie puszyły się jak szalone. Łatwo się zmywał i nie zostawiał dziwnej powłoczki jak niektóre oleje potrafią to robić. 

ZSK, olej z pestek brzoskwini
do włosów nie lubiłam go używać, na twarz też średnio mi się sprawdził, tym bardziej, że w czystej postaci może być komedogenny, więc nie używałam go często non stop. Zużyłam też cześć do kąpieli i olejku do OCM.

ZSK, kwas hialuronowy 1%
jeden z lepszych półproduktów jaki używałam! Do twarzy, do kremów, do serum, do włosów. Cudo! W każdym wypadku sprawdza się wyśmienicie. HA nie tyle nawilża co wiąże wodę, więc nie ma bezpośredniego działania nawilżającego dlatego samodzielnie może nawet wysuszyć. Używany z głową natomiast daje fantastyczne rezultaty.

Seboravit, wcierka do włosów przetłuszczających się
recenzja

Natura Siberica, neutralny szampon do włosów
jestem na nie. Włosy przetłuszczały się nawet po mniej niż jednym dniu. Dodatkowo na skórze głowy po użyciu zawsze wyskakiwały mi jakiegoś niewiadomego pochodzenia krostki, które po jakimś czasie samoistnie znikały, ale samo pojawianie się ich nie było normalne. Był stosunkowo drogi i mało wydajny. Jedynie zapach mogę zaliczyć do pozytywnych.


Mincer pharma, antiallergic krem do twarzy i maseczka
krem w porządku, nie uczulił, nawilżył, nie rolował się, ogólnie na plus. Za to maseczka? Zupełna odwrotność, mimo iż ta sama seria. Po wchłonięciu zmywała się strasznie, a raczej nie zmywała. Zostawiała jakiś dziwny jakby woskowy osad. A na kolejny dzień dodatkowo obudziłam się z kilkoma niespodziankami 

Mincer pharma, vita c infusion krem do twarzy
j.w w przypadku kremu

Iwostin purritin, krem przywracający nawilżenie
był okej, ale na dłuższą metę przy mojej tłustej i trądzikowej cerze to byłoby za dużo dobrego.

Barwa, siarkowa moc, maseczka do twarzy
przed napisaniem tego denka robiłam przegląd kosmetyczny w domu i u siostry znalazłam te maseczki, okazało się, że były przeterminowane, nie dużo ale jednak. Nie lubię używać kosmetyków bez terminu ważności i zawsze na wszystkich krzyczę kiedy to robią, a tutaj sama postanowiłam je zużyć, taka ze mnie hipokrytka, ale jeszcze bardziej kosmetyków nie lubię wyrzucać. Nie wiem czy Wy też tak macie, ale jak coś się nie sprawdza to zawsze ląduje na stopach? W tym przypadku też tak było :D stopy były zmatowione, więc na twarz z łojotokiem na pewno warto byłoby ją użyć. 


Gorvita, żel aloesowy
ile czasu musiało upłynąć zanim pojawił się u mnie? Dużo! A ile czasu musiało minąć zanim go zużyłam? Chyba jeszcze więcej! :D Na twarz, jako dodatek do kremu, wymieszany 1:1 z olejem, na włosy, na spaloną skórę, na swędzącą skórę, na wypryski, do maseczek, na oparzenia, na rany. No po prostu wszędzie! Na pewno jeszcze się spotkamy. Może nie koniecznie z Gorvitą, ale samym żelem aloesowym obligatoryjnie.

Fitomed, krem odżywczy do cery suchej
recenzja

Fitomed, woda różana
recenzja

Isana, intensive pomadka do ust
bardzo słabiutka, nawilżenia nie odczuwałam wcale. Maziałam się później już tylko z przyzwyczajenia. Nie polecam!

Bielenda, super power mezo serum
wychwalane pod niebiosa na mnie nie zrobiło wrażenia. Może zbyt krótko stosowane? Może moje niedoskonałości są zbyt poważne i taki drogeryjny kosmetyk sobie nie poradzi. Mimo wszystko kupię ponownie i przyłożę się do stosowania.

Florihana, lawendowy hydrolat
mój pierwszy hydrolat! przy pierwszej aplikacji zapach zwalił mnie z nóg. Jest zupełnie inny niż w olejku eterycznym z lawendy. W hydrolacie bardziej daje łąką. Jednak jak zwykle do zapachu się przyzwyczaiłam. Działanie jest fantastyczne! Od razu orzeźwia, nawilża skórę, koi. Rano pomijam już nawet krem do twarzy, bo nawilżenie jaki daje mi ten hydrolat jest dla mojej tłustej cery wystarczający. Na pewno do siebie wrócimy! 

Life, krople do oczu
Nie wiem na ile można zaliczyć krople do oczu jako kosmetyki. Mniejsza o to. Najważniejsze jest to, że w pracy w pomieszczeniach mocno zakurzonych czy przy długim siedzeniu przed ekranem oczy dostają "w kość", a uczucie piasku pod powiekami jest jednym z bardziej irytujących. Wtedy krople są niezbędne! Już po jednej aplikacji czuć ulgę. Możecie polecić swoje ulubione, chętnie wypróbuję jakieś nowe.

15 kwietnia, 2017

NOWOŚCI KOSMETYCZNE

Kolejna tradycja blogowa. Siadam do napisania nowości, a w niedalekiej przyszłości mam w planach spore zakupy. Znowu ostatnio mam napady kosmetykoholizmu. Ratuje mnie przed nim jedynie brak funduszy na wszystkie moje zachcianki :D




W końcu zdecydowałam się na zakup zestawu do hybryd. W sumie gdyby nie zbliżające się okoliczności to pewnie dalej bym z tym zwlekała. Nie zdecydowałam się na gotowy zestaw. Każdą rzecz wybierałam sama i kupić to wszystko na raz jest mega czasochłonne. Jeszcze żeby jeden sprzedawca miał wszystko czego potrzebuję to jeszcze jakoś by to poszło, ale niee :D


Koniec końców robiłam zamówienie u 4 sprzedawców. Początkowo jeszcze lakiery nie przychodziły długo długo, a całą resztę już miałam i bardzo nie mogłam się doczekać, więc kupiłam jedną hybrydę w drogerii stacjonarnie. Po czasie stwierdzam, że i tak niektórych rzeczy mi brakuje. Także w miarę czasu niedobory będę uzupełniać.


 
Reszta zakupów to typowe produkty pierwszej potrzeby. Krem stwierdziłam, że wezmę największy, bo wystarczy na dłużej. Szczerze mówiąc miałam się też nim smarować cała, ale już odzwyczaiłam się od kremowania ciała, więc będę zużywać do stóp i rąk przez najbliższy rok. Przynajmniej zaoszczędzę na inne kosmetyki. W sumie wyszło sprytnie!

 
Żel miałam wypróbować sto lat temu. Wreszcie nadszedł ten moment i szczerze nie jestem zachwycona. To samo z maską z Isany, ale emolienty zużyje się zawsze, więc nie ma co płakać, tym bardziej, że to tylko 4 zł. Tusz byłam poniekąd zmuszona kupić, bo zapomniałam swojego. Chciałam najtańszy, więc pod uwagę brałam Lovely i Wibo. No to mam – pomyślałam po pierwszym użyciu. Jednak w miarę używania zaczęłam się do niego przekonywać i na dzień dzisiejszy nawet go lubię :D Glinkę błękitną złapałam w biegu, bo była na jakieś promce, a akurat moja marokańska się skończyła.

Co nowego u Was?

06 kwietnia, 2017

ZIMOWA AKTUALIZACJA WŁOSÓW 2016/2017 | + podcięcie końcówek

Pierwsza sezonowa aktualizacja. Nie jest do końca tak jak sobie zaplanowałam, ale i tak jest bliżej niż dalej!


Przez te 3 miesiące urosło mi mniej więcej 3-3,5 cm. Szczerze mówiąc jestem zawiedziona! Chociaż w sumie nie stosowałam się do mojego planu (czyli: miesiąc drożdże, siemię i inna kuracja lub przerwa). Piłam drożdże bardzo nieregularnie, a siemię tylko sporadycznie. Za to w obwodzie nadal 6 cm! Dopadło mnie też wiosenne przesilenie, ale ratowałam się kozieradką i nie było aż takiej tragedii przy wypadaniu włosów.


Włosy podcięłam maszynką na sucho i to był błąd. Włosy nie są tak równe jakbym tego chciała. Podcięcie maszynką bardzo moim włosom służy, ale na mokro! Poszło lekko ponad 6 cm. I nasuwa mi się tylko jedna myśl. Dawno nie miałam aż tak krótkich włosów, ale dawno też nie były tak mięsiste jak teraz. Oficjalnie pozbyłam się całości rozrzedzonych końcówek! Czasami trzeba zrobić dwa kroki w tył, żeby pewnie móc postawić jeden w przód.

grudzień 2016 | marzec 2017 przed podcięciem

grudzień 2016 | marzec 2017 po podcięciu

Przyrost: 3 - 3,5 cm
Podcięcie: 6 cm
Długość włosów: 50 cm

Paradoksalnie włosy noszę częściej rozpuszczone niż wtedy kiedy były długie, chociaż nie cierpię długości którą mam. Teraz będę skupiać się głównie na przyroście, chociaż zagęszczenie również mile widziane :D



Alterra Aufbau & Kraft, Eco Lab Odżywczy.
Bardzo lubię oba szampony! Alterrę używam raz w tygodniu jako, że ma mocniejsze detergenty. Włosy nie są mocno po nich spuszone i wytrzymują dwa dni od umycia (pod warunkiem, że nie macam ich nadmiernie :D). Nie zużyłam ich, więc na pewno jeszcze trochę poużywam, z przyjemnością :)


Isana Oil Kur, Organic Shop Avocado & Honey.
Typowo emolientowe maski. Nie przepadam za nimi jakoś szczególnie, ale były tanie (Isana 4,2 na promce i OS ok 8 zł) więc wzięłam. Co prawda Isana była mocno polecana, a OS chciałam wypróbować przed zmianą składu, więc nie żałuję zakupu :) Jako maski/odżywki po szamponie nie robią większej różnicy (jedynie włosy lepiej się rozczesują) to w przypadku zastosowania OMO puszenie ustępuje przynajmniej o połowę! Z użyciem jw.


Seboravit, RBA serum na porost, kozieradka.
Seboravit używam raz w tygodniu żeby zużyć > recenzja. Na serum od Babci Agafii mocno liczyłam, bo skład był bardzo obiecujący. Na pewno nie mogę zarzucić mu negatywnego działania, bo krzywdy mi nie zrobił, aczkolwiek super wpływu na porost czy babyhair też nie zauważyłam. Stosowałam co mycie (co 2 dni), może dlatego nie ma aż takich spektakularnych efektów. Mimo wszystko wcierka na plus. Kozieradka po raz kolejny mnie podratowała > recenzja


Oleje Alterra, Awokado
Ta mieszanka Alterry to taki średniaczek, zdecydowanie wolę wersję z pomarańczą w dużym opakowaniu. Awokado moje włosy lubią, więc olej też im służy > recenzja, aczkolwiek zauważyłam, że najlepiej sprawdza się w mieszankach.


Eco Lab mgiełka, Bioelixire serum
Standardowy duet. Najlepsza mgiełka do włosów > recenzja! A serum po wykończeniu mam zamiar zmienić, bo już nie zliczę która to moja buteleczka z kolei. Fajne, ale już mi się przejadło.

Kuracje wewnętrzne: drożdże i siemię. Stosowane nieregularnie = brak efektów